Poszedłem na kurs improwizacji. Czego nauczyłem się o sobie (i innych facetach)?

Mój mózg zamienił się w zupę z proszku. Praca, dom, serial, sen. Dzień w dzień ten sam, bezpieczny, otępiający schemat. Czułem, że jeśli czegoś nie zmienię, to zamienię się w mebel. Przeglądałem oferty kursów i warsztatów. Warzenie piwa? Fajne. Crossfit? Może. Ale wtedy zobaczyłem to: “Kurs improwizacji scenicznej dla początkujących”.

Poczułem ukłucie strachu. Ja, facet, który woli milczeć, niż powiedzieć coś głupiego, mam iść na scenę i udawać? Bez scenariusza? To brzmiało jak przepis na publiczne samobójstwo. I właśnie dlatego wiedziałem, że muszę to zrobić.

Pierwsze zderzenie: Festiwal żenady

Wszedłem do sali. Kilkanaście obcych osób, większość facetów, wszyscy z tym samym wyrazem twarzy: mieszanką nadziei i panicznego lęku. Prowadzący kazał nam stanąć w kółku i rzucać do siebie niewidzialną piłkę, wydając przy tym dziwne dźwięki. Mój wewnętrzny cynik krzyczał: “Uciekaj, póki jeszcze możesz!”. Czułem się jak na spotkaniu sekty. Było niezręcznie, głupio i bardzo nienaturalnie. Przetrwałem tylko dlatego, że wszyscy inni wyglądali na równie zażenowanych.

Lekcja #1: Porażka jest twoim przyjacielem

W normalnym życiu robimy wszystko, żeby unikać porażek. W pracy błąd może kosztować cię premię, w relacji – kłótnię. Na impro porażka jest nie tylko nieunikniona. Jest pożądana.

W jednej z pierwszych scen miałem być sprzedawcą w sklepie zoologicznym. Klient poprosił o “coś dla teściowej”. Mój mózg zamarzł. W panice wypaliłem: “Polecam tego zdechłego jeża”. Scena umarła. Cisza. A potem cała grupa ryknęła śmiechem. Nie ze mnie. Razem ze mną. Prowadzący powiedział: “Świetnie! Zawaliliście to z wdziękiem!”. Zrozumiałem, że strach przed byciem głupim jest tym, co nas paraliżuje. Kiedy akceptujesz, że możesz się zbłaźnić, i nic strasznego się nie stanie, zyskujesz wolność.

Lekcja #2: Przestań myśleć, zacznij słuchać

Każdy facet wchodzi na scenę z planem. Chce być najśmieszniejszy, najbardziej błyskotliwy. W głowie układa sobie genialną ripostę. A potem partner ze sceny mówi coś, co kompletnie burzy ten plan. I co wtedy?

Okazuje się, że najlepsze sceny powstają wtedy, gdy przestajesz myśleć o tym, co ty chcesz powiedzieć, a zaczynasz naprawdę słuchać, co mówi druga osoba. To rewolucyjne odkrycie, które ma przełożenie na całe życie. Ile razy w rozmowie z partnerką czy kumplem tak naprawdę nie słuchamy, tylko czekamy na swoją kolej, żeby wtrącić swoją historię albo dać “dobrą radę”? Impro uczy, że prawdziwa komunikacja to nie mówienie. To słuchanie.

Lekcja #3: “Tak, i…” to klucz do wszystkiego

Podstawowa zasada improwizacji brzmi “Tak, i…”. Oznacza to, że akceptujesz wszystko, co daje ci partner (“Tak”) i dokładasz do tego swoją cegiełkę (“i…”). Jeśli ktoś mówi: “Kapitanie, jesteśmy na Marsie!”, nie możesz odpowiedzieć: “Nie, jesteśmy w Radomiu”. Musisz powiedzieć: “Tak, i właśnie kradną nam kołpaki z łazika!”.

Ten prosty mechanizm jest genialną metaforą współpracy. W pracy i w życiu często mamy tendencję do mówienia “nie, ale…”. Do szukania dziury w całym, do krytykowania pomysłów w zarodku. Postawa “Tak, i…” to budowanie czegoś razem. To kreatywność i zaufanie. To o wiele trudniejsze, ale i o wiele bardziej satysfakcjonujące niż bycie wiecznym adwokatem diabła.

Wnioski: Kim jesteś, gdy przestajesz udawać?

Patrzenie na innych facetów w tej sytuacji było fascynujące. Obserwowałem, jak z gości, którzy na początku stali pod ścianą z zaciśniętymi rękami, wychodzili ludzie potrafiący śmiać się z siebie. Jak budowała się między nami więź – nie oparta na rywalizacji, a na wspólnym przeżywaniu kontrolowanej katastrofy.

Nie zostałem komikiem. Ale kurs improwizacji nauczył mnie czegoś ważniejszego. Nauczył mnie, że bycie przygotowanym na wszystko jest niemożliwe. Że w niepewności kryje się potencjał. I że najciekawsze rzeczy w życiu dzieją się wtedy, gdy na chwilę odpuszczasz kontrolę.

Na co dzień nosimy zbroje. W pracy, w domu, przed znajomymi. Impro na chwilę każe ci tę zbroję zdjąć. I pokazuje, że facet bez pancerza jest o wiele ciekawszy. I wcale nie jest słabszy.

Previous Post

Mężczyźni, którzy rzucili social media

Next Post

Depresja męska nie wygląda jak w filmach