#image_title

Pokolenie zatrzymanych

Reportaż o młodych Polakach, którzy utknęli w życiu.

Oliwka nalewa sobie trzecią kawę tego dnia. Jest południe, słońce przebija się przez zasłony w jej pokoju – tym samym, w którym mieszka od dzieciństwa. Ma 27 lat, dyplom uczelni wyższej i doświadczenie z kilku prac. I mieszka z rodzicami. Nie planowała tego tak.

– Mam znajomych, którzy przez chwilę popracowali w gastronomii, odbyli jakiś staż, a potem po prostu “zgnili” u rodziców – mówi bez osądu, ale z pewną rezygnacją w głosie. – Wszyscy mamy wykształcenie, umiejętności, a kiedyś mieliśmy też energię. Ale gdzieś po drodze to wszystko… ugrzęzło.

Ta rozmowa otwiera drzwi do zjawiska, które psychologowie, socjologowie i ekonomiści obserwują z coraz większym niepokojem. Pokolenie młodych dorosłych, które – mimo formalnego wejścia w dorosłość – tkwi w zawieszeniu: bez własnego mieszkania, stabilnej pracy, czy perspektyw na przyszłość. Są wykształceni, ale bezradni. Zmotywowani, ale wypaleni. Gotowi do startu, ale uwięzieni na linii początkowej.

Część I: Cyfry nie kłamią – portret pokolenia w stagnacji

Gniazdownicy: 53% młodych Polaków mieszka z rodzicami

Statystyki malują obraz coraz wyraźniejszy i coraz bardziej alarmujący. W zeszłym roku niemal 53 procent młodych Polaków między 25. a 34. rokiem życia mieszkało z rodzicami, co oznacza, że Polska wyprzedziła pod tym względem Włochy. To państwo od lat było synonimem zjawiska bamboccioni – dorosłych dzieci niemogących się usamodzielnić.

Średnia unijna wynosi zaledwie 30 procent, podczas gdy w Polsce odsetek ten systematycznie rośnie. Co więcej, odsetek dorosłych Polek i Polaków mieszkających z rodzicami wzrósł z 59 procent w 2019 roku do 67 procent obecnie. To nie jest stabilizacja – to dynamiczny wzrost problemu.

– W latach 2019–2024 nastąpił skok o 8 punktów procentowych – mówi dr Daniela Wybrańczyk, socjolożka zajmująca się tematyką młodych dorosłych. – To efekt splotu czynników: pandemii, inflacji, wojny w Ukrainie, która wywołała kryzys na rynku wynajmu mieszkań. Ale to też pokazuje głębsze problemy strukturalne.

Najgorsze wskaźniki odnotowano w województwach podkarpackim (gdzie 15,8 procent młodych to osoby NEET), świętokrzyskim (13,7 procent) oraz warmińsko-mazurskim (13,2 procent). Z kolei w największych miastach, takich jak Warszawa i Wrocław, odsetek gniazdowników jest najniższy, podczas gdy w Kielcach i Zielonej Górze jest on o połowę wyższy niż w stolicy.

Warto zauważyć jeszcze jedną rzecz: w 2020 roku w jednej czwartej gmin Polski co drugi mężczyzna między 25. a 34. rokiem życia mieszkał z rodzicami, podczas gdy w Polsce nie było żadnej gminy, w której gniazdowniczki stanowiłyby ponad połowę młodych kobiet. Kobiety usamodzielniają się szybciej i zdecydowanie częściej – statystycznie są lepiej wykształcone, bardziej mobilne społecznie i bardziej świadome swoich potrzeb.

NEET: Ci, którzy nie pracują, nie uczą się, nie szkolą

Jeśli zjawisko gniazdownictwa można jeszcze częściowo tłumaczyć kryzysem mieszkaniowym, to kategoria NEET (Not in Employment, Education or Training) pokazuje coś głębszego: całkowite wycofanie się młodych ludzi z aktywności życiowej.

W 2024 roku odsetek niepracujących i nieuczących się osób w wieku od 15 do 34 lat w Polsce zwiększył się do 10,3 procent z 10,1 procent rok wcześniej. To około milion młodych ludzi, którzy pozostają poza systemem. Dla porównania – średnia w Unii Europejskiej wynosi 12,2 procent.

Co ciekawe, w 2023 roku wśród NEET-ów było prawie dwa razy więcej kobiet niż mężczyzn – 13,4 procent wobec 6,9 procent. Przyczyną są często obowiązki opiekuńcze i macierzyństwo, które w Polsce wciąż w nieproporcjonalnie dużym stopniu spoczywają na kobietach.

Bartek, 29 lat, ekonomista z dyplomem, właśnie zapisał się do tej statystyki. Po trzech latach pracy w korporacji dostał wypowiedzenie w ramach „optymalizacji kosztów”.

– Przez pół roku wysyłałem CV. Setki aplikacji. Dostawałem odpowiedzi w stylu: „Za mało doświadczenia” albo „Zbyt wysokie oczekiwania finansowe”. A ja chciałem tyle, ile zarabiałem wcześniej – mówi. – W końcu przestałem. Siedzę teraz w domu, gram, oglądam seriale. Rodzice pytają, co z moją przyszłością. Nie wiem, co im odpowiedzieć.

Część II: Gastronomia – szkoła życia czy droga donikąd?

„Popracowałem trochę, a potem się wykończyłem”

Damian ma 25 lat. Przez dwa lata pracował jako kelner w jednej z warszawskich restauracji. Zaczął od stażu – trzy miesiące po 30 godzin tygodniowo za 1200 złotych netto. Potem dostał umowę-zlecenie. Potem kolejną. I jeszcze jedną.

– Nie miałem ani jednej umowy o pracę – opowiada. – Zawsze umowa-zlecenie albo o dzieło. Pracowałem po 10–12 godzin, często w weekendy, święta. Bez urlopu, bez chorobowego. Jak się rozchorowałem na trzy dni, to straciłem tydzień zarobków, bo nikt mnie nie chciał później brać na zmiany.

Według badań w polskiej branży gastronomicznej pracuje ponad 500 tysięcy osób, a większość pracowników jest zatrudniona w oparciu o umowy cywilnoprawne. Nierzadko pracują po 12 czy 16 godzin na dobę, nie otrzymując urlopów.

Rotacja w gastronomii to plaga. Pracownicy często pracują w trudnych warunkach – są narażeni na wysokie temperatury, ciągły hałas, przykre rozmowy z klientami czy zmiany nocne oraz pracę w weekendy i święta. Ciągłe dążenie do perfekcji, najszybsze wykonanie wszystkich obowiązków i zachowanie uśmiechu dla gości obciążają psychikę i sprawność fizyczną pracowników.

– Po roku byłem wykończony – kontynuuje Damian. – Nie wiedziałem, który jest dzień tygodnia. Budziłem się i szedłem do pracy. Wracałem do domu i padałem. Nie miałem życia. Nie miałem pieniędzy na wynajem, więc mieszkałem z rodzicami. I pewnego dnia… przestałem przychodzić. Nikt nawet nie zadzwonił.

Dzisiaj Damian nie pracuje. Nie szuka pracy. Nie uczy się. Jest w kategorii NEET.

– Ludzie mi mówią: „Weź się w garść, znajdź coś”. Ale ja jestem spalony. Mentalnie, fizycznie. Nie chce mi się – przyznaje cicho.

Część III: Wypalenie zawodowe w wieku 27 lat

Pokolenie Z i paradoks wczesnego wypalenia

Magdalena ma 28 lat. Trzy lata temu ukończyła studia magisterskie z psychologii. Pracowała w HR, potem w agencji marketingowej, a później jako asystentka w biurze prawniczym. Zmieniała pracę co rok. A teraz nie pracuje wcale.

– Ludzie myślą, że wypalenie zawodowe to problem czterdziestolatków po dwudziestu latach kariery. Ale ja wypaliłam się po trzech latach – mówi wprost.

Nie jest odosobniona. Według najnowszego badania agencji doradztwa personalnego Hays Poland i Fundacji OFF school aż 46 procent pracowników z pokolenia Z mierzyło się z wypaleniem zawodowym. To szokujący wynik, biorąc pod uwagę, że większość z nich pracuje zawodowo krócej niż dekadę.

Pracownicy z pokolenia Z, którzy doświadczyli wypalenia zawodowego, najczęściej mierzyli się z brakiem energii i chęci do pracy, poczuciem monotonii, ciągłym stresem oraz problemami ze zdrowiem psychicznym i fizycznym.

Co ciekawe, zdecydowana większość – 79 procent Zetek – przyznaje, że nigdy nie korzystała ze zwolnienia lekarskiego w związku z wypaleniem zawodowym lub gorszym samopoczuciem. Nie chcą, by ich problemy psychiczne przełożyły się na życie zawodowe. Ale jednocześnie 21 procent ma takie doświadczenia – i to nie jest mała grupa.

– Wypalenie u młodych ma inne źródło niż u starszych pokoleń – tłumaczy Grzegorz Święch, współzałożyciel Fundacji OFF school. – Młodym osobom wpaja się, że powinny cały czas działać i odnosić sukcesy, ale jednocześnie być pełne energii, zmotywowane oraz w pełni usatysfakcjonowane. Szczególnie media społecznościowe przekazują im wizję dopaminowego stylu życia, która w rzeczywistości jest pułapką.

Magdalena potwierdza te słowa:

– Patrzyłam na Instagram i widziałam ludzi mojego wieku, którzy mają świetne prace, mieszkania, podróżują. A ja? Mieszkam z rodzicami, nie mam oszczędności, pracuję za 4 tysiące netto i co miesiąc ledwo wiążę koniec z końcem. Czułam, że coś ze mną jest nie tak. Że jestem nieudacznikiem.


Część IV: Mieszkaniowy labirynt bez wyjścia

Ceny rosną, szanse maleją

Jednym z głównych powodów, dla których młodzi pozostają z rodzicami, jest kryzys mieszkaniowy. Ograniczona dostępność mieszkań to jedna z głównych przyczyn faktu, że w Polsce 49 procent osób w wieku 18–34 lata mieszka z rodzicami.

Karolina, 26 lat, absolwentka informatyki, pracuje w międzynarodowej firmie jako programistka. Zarabia 9 tysięcy złotych netto. To dobre pieniądze jak na jej wiek. Ale wciąż mieszka z rodzicami w Krakowie.

– Liczyłam. Wynajem kawalerki w Krakowie to minimum 2500–3000 złotych. Plus media, jedzenie, transport. Zostawałoby mi może 3 tysiące. Odkładając tyle miesięcznie, przez pięć lat uzbierałabym 180 tysięcy. A mieszkanie w Krakowie kosztuje 600–800 tysięcy. Kredyt? Musiałabym spłacać go przez 30 lat. Mam 26 lat. Spłaciłabym go, mając 56 – wylicza chłodnym tonem.

W 2017 roku CBOS spytał rodziny, w których są młodzi dorośli mieszkający z rodzicami, o przyczyny takiej sytuacji. Najwięcej osób wskazało brak mieszkania i chęć kontynuowania nauki – po 42 procent. W dalszej kolejności pojawiły się takie powody jak wygoda – 24 procent, poczucie więzi i chęć mieszkania z rodzicami – 23 procent, brak pieniędzy – 16 procent, dobre warunki w domu rodzinnym – 9 procent, a także brak samodzielności – 8 procent.

Z kolei raport portalu Otodom z 2024 roku pokazuje, że młodzi najczęściej mieszkają z rodzicami, bo mają z nimi dobre relacje (35 procent) i odkładają na swoje mieszkanie (30 procent). W dalszej kolejności wskazano komfort i wygodę, a także możliwość wspierania bliskich w codziennym życiu.

Karolina dodaje:

– Moi rodzice są w porządku. Nie narzekają. Ale ja czuję się jak nieudacznik. Mam prawie 30 lat, a wciąż mieszkam w swoim pokoju z czasów liceum. Nie mogę zaprosić chłopaka na noc, bo to dziwne. Nie mogę żyć na własnych zasadach.

Część V: Psychologiczny portret pokolenia zatrzymanych

Więcej niż lenistwo – trauma i bezsilność

Dr Jowita Radzińska, socjolożka z Uniwersytetu SWPS, przestrzega przed uproszczeniami.

– Relacje młodych z rodzicami się zmieniają, polepszają i rodzice stają się wręcz przyjaciółmi. Wspólne zamieszkanie nie jest wcale takim koszmarnym rozwiązaniem – mówi. – Ale jednocześnie długotrwałe zamieszkiwanie z rodzicami w wieku dorosłym rodzi poczucie ekonomicznej zależności i może powodować niższą pewność siebie. To dodatkowo osłabia szanse na usamodzielnienie się i założenie własnego gniazda.

To błędne koło: młodzi nie mogą się usamodzielnić, więc tracą wiarę w siebie. A brak wiary w siebie obniża ich szanse na usamodzielnienie.

Maciej, 31 lat, informatyk, mieszka z rodzicami w małym mieście pod Lublinem. Pracował zdalnie dla zagranicznej firmy, ale dostał wypowiedzenie podczas redukcji etatów. Od roku nie ma pracy.

– Na początku myślałem, że to kwestia tygodni. Wysyłałem CV, chodziłem na rozmowy. Ale z każdą odmową coś we mnie pękało. Po kilku miesiącach już wiedziałem, że jestem nikomu niepotrzebny. Czułem, jak staję się niewidzialny. I w pewnym momencie przestałem próbować – mówi. – Teraz budzę się o jedenastej, siadam do komputera i gram. Mama nosi mi jedzenie. Tata nic nie mówi, ale widzę w jego oczach zawód. A ja? Ja po prostu już nie wiem, jak się z tego wydostać.

Według badań prof. Dominiki Maison z Uniwersytetu Warszawskiej, objawami wypalenia zawodowego najczęściej wskazywanymi przez respondentów są: chroniczne zmęczenie i brak energii (odczuwało je 70 procent ankietowanych), brak motywacji do pracy (63 procent) oraz utrata poczucia sensu jej wykonywania (47 procent). Około 31 procent stwierdziło, że ten stan trwał u nich do pół roku, a u 36 procent dłużej niż rok.

Co więcej, wypalenie zawodowe zdecydowanie częściej dotyczy kobiet (85 procent) niż mężczyzn (76 procent) oraz osób młodych (43 procent).


Część VI: Co dalej? Czy jest wyjście z tego labiryntu?

Systemowe zmiany, nie indywidualna wina

Eksperci są zgodni: to nie jest problem jednostek. To problem systemowy.

– Potrzebujemy kompleksowych rozwiązań: polityki mieszkaniowej, która da młodym realne szanse na zakup lub wynajem mieszkania; zmian w kodeksie pracy, które wyeliminują patologie na rynku pracy, szczególnie w takich branżach jak gastronomia czy handel; wsparcia zdrowia psychicznego w miejscach pracy; programów aktywizacji zawodowej dla osób NEET – wylicza dr Wybrańczyk.

Raport PARP wskazuje, że inwestycje w programy aktywizacyjne z wykorzystaniem współpracy międzysektorowej są niezbędne, aby zapobiec długotrwałemu wykluczeniu społecznemu i zapewnić gospodarce napływ zaangażowanych pracowników.

Natomiast aż 38 procent ankietowanych firm nie oferuje żadnego wsparcia psychologicznego. To alarmujący wynik w kontekście skali problemu wypalenia zawodowego wśród młodych.


Epilog: Historia Oliwki (ciąg dalszy)

Wracam do Oliwki kilka miesięcy po naszej pierwszej rozmowie. Zmieniła pracę – tym razem na niepełny etat w organizacji pozarządowej. Zarabia mniej, ale czuje się lepiej.

– Nie wiem, czy kiedykolwiek będę miała własne mieszkanie – mówi szczerze. – Nie wiem, czy uda mi się zbudować karierę. Ale wiem jedno: nie jestem sama. Nas są miliony. I może właśnie to jest pierwszy krok – przestać udawać, że wszystko jest w porządku. Bo nie jest.

Statystyki mówią jasno: w Polsce 52,9 procent osób w wieku 25–34 lat mieszka z rodzicami, a Polska przeskoczyła pod tym względem Włochy. To pokolenie zatrzymanych. Pokolenie, które dostało dostęp do edukacji, ale nie do mieszkań. Do informacji, ale nie do stabilności. Do marzeń, ale nie do narzędzi, by je spełnić.

Pytanie nie brzmi: „Dlaczego są leniwi?”. Pytanie brzmi: „Co zrobiliśmy jako społeczeństwo, że tylu młodych ludzi ugrzęzło na starcie?”.

I dopóki nie odpowiemy na nie uczciwie, problem będzie się tylko pogłębiał.

Previous Post

Komenda, która prawie zniszczyła Toy Story 2

Next Post

Zimna śmierć na Bałtyku – katastrofa promu “Jan Heweliusz”